sobota, 6 grudnia 2014

Stowarzyszenie Dnia Ostatniego

Natknęłam się ostatnio na bardzo mądry tekst i tak sobie myślę, że warto się nim podzielić, bo z pewnością dotyczy każdego z nas:

"Rytm, zdążenie na czas, precyzja podejmowanych decyzji pomagają również wygrać grę życia. Natomiast brak wykonania ruchu w określonym czasie może doprowadzić do przegranej. We wszystkich oficjalnych mistrzostwach szachowych oprócz graczy i sędziego w każdej grze jest jeszcze czwarty element: zegar. Świadek nieubłagany i istotny, posiadający ściśle określone zadanie: ma odmierzać czas przeznaczony na każde zagranie, oraz czas, którego w całości gracze nie mogą przekroczyć. Jeśli ktoś przekroczy limit, przegrywa. Zegar jest nieprzekupny. Odmierza sekundy, idzie do przodu, ostrzega i ogłasza koniec -czas wykorzystano. Należy uczynić ruch, zanim wskazówka zacznie się podnosić. Trzeba się zdecydować, zanim będzie za późno. Lecz gracz zaczyna powątpiewać, wyciąga rękę i cofa ją, wyczekuje, zamyśla się, jest sparaliżowany, napięty i nie czyni kolejnego ruchu. W tym czasie zegar biegnie do przodu, wskazówka podnosi się i czas zostaje wyczerpany. To ten moment, gdy zawodnik przegrywa.

Takie sytuacje nie zdarzają się często w mistrzostwach szachowych, lecz są na porządku dziennym w naszym życiu. Należy dokonywać wyborów. Każdy wybór zawiera w sobie element mechanizmu zegara, ograniczony czas, chronometr, który wyznacza koniec etapu. Lecz zawodnik waha się: zatrzymuje się, chwieje, odsuwa decyzję. Wyciąga rękę, ale nie porusza żadną figurą. Pozwala, by czas uciekał. Pozwala, by życie uciekło. Zegar natomiast idzie do przodu i życie także. Ostatni odpowiedni moment dla podjęcia decyzji przybliża się, nadchodzi, mija. Zegar wyznacza czas i tracimy możliwość wyboru. Tak gra po grze i całe życie tracimy. Gra w szachy może nas nauczyć gry w życie. Zegar obok, który wymierza nasze decyzje i ogłasza karę za niepodjęcie ich na czas. Bezczynność zawsze przegrywa. Możemy utracić wygraną.

Moi studenci tysiące razy pytają mnie: "Który dzień jest ostatni aby... ?" Mam zwyczaj odpowiadać na to pytanie: "Czy nie moglibyście dla odmiany pytać raczej: Który dzień jest pierwszy aby...?" Wszyscy są ze "stowarzyszenia ostatniego dnia". Ostatni dzień aby się zgłosić, zapisać się na kurs. Jeśli uda się go przesunąć, to się przesuwa. Nie czynisz dzisiaj tego, co możesz uczynić jutro. Chociaż masz czas, chociaż są wolne dni, nie ruszasz się. Mijają dni, kalendarz robi się napięty, dzień wyznaczony przybliża się, aż uświadamiasz sobie, że nadszedł czas. Jutro jest ostatni dzień! Słowo magiczne, upomnienie sądowe, sąd ostateczny. Wtedy zaczyna się pośpiech, bieganina, przepychanie... i błędne decyzje. Każda decyzja posiada swoją godzinę, swój poranek, swoje miejsce pośród gwiazd, należy je odgadnąć, uszanować, być mu posłusznym. Nie można bezkarnie łamać rytmu życia.

Odkładamy decyzje, ponieważ wybory nas kosztują.
Z tego samego względu unikamy podejmowania decyzji, starając się, w miarę możliwości, zrzucić ten ciężar z nas i przerzucić odpowiedzialność za wybór na kogoś innego."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz